Kolejny szmatławiec Seagala, ale tym razem smaczku dodaje fakt, że część zdjęć do produkcji nagrywano w Polsce. Niestety. widać to jedynie w paru ujęciach na początku czy na końcu filmu i właściwie nic ciekawego nie pokazano. A film jak to film – Seagal po 2000 r. roztrwania jedynie dorobek i m.in. od „Cudzoziemca” to się zaczęło – tandeta kręcona na rynek wideo, z fabułą, że nie wiadomo o co chodzi, a sceny akcji amatorsko zrobiono z tym nowoczesnym szpanerskim, szarpanym montażem. Upasiony Steven zastępowany jest dublerem gdzie tylko się da, a tempo filmu się wlecze. Jedynie muzyka była spoko. 3/10